Dzisiaj wsiadam w autobus i pędzę do POE-land-u (jak to pisał Paul Auster). Plecak spakowany po same brzegi (porządki wiosenne, wywożenie płaszczy, glanów i innych takich). Poza tym cała sterta książek, którą będę musiała dźwigać na plecach aż do place de la concorde. Pokój jako tako wypucowany na przyjazd gości:) Zostawiam za sobą wszystkie lektury, które muszę przeczytać, kartki i karteczki nad biurkiem "do zrobienia".. Wszystkie drobnostki, resztkę herbaty i jedno jajko w lodówce.
To dziwaczne uczucie. Cieszę się, naprawdę. Ale już tęsknię, chociaż nie zdążyłam jeszcze stąd wyjechać, chociaż wracam za chwilę...
Napycham jeszcze mp3 muzycznymi sennikami, sprawdzam jeszcze pogodę (tu wiosna cały czas się buja w powietrzu), jeszcze tylko kupić parę pain chocolat na drogę i cóż pozostaje?
Do zo!

//Je vais en Pologne (Poe-land :D). D'un cote je suis tres contente, de l'autre, Paris me manque bien que je sois ici encore... Bizarre. J'ai prepare mon mp3 avec des chansons qui vont (j'espere) m'endormir pendant 20h de voyage, j'ai verifie le meteo en Pologne, j'ai fait mon sac a dos (des vetements d'hiver, beaucoup beaucoup de livres!!), je vais encore acheter des pains chocolat et quoi.. je pars!
J'ai range aussi un petit peu ma chambre, parce que apres, je vais heberger deux personnes tres importantes:D Biz tout le monde! et a bientot:D
to jest zupełnie przypadkowe i kompletnie nieznaczące, ale czytm właśnie 'Trylogię nowojorską' Austera. ja mam z Tobą jakąś więź kosmiczną, Anna. może my tak po prostu mamy- my, Anny na obczyźnie.
RépondreSupprimerwroc juz do tego Paryza, ja tu czekam na jakies nowe posty. i zazdroszcze strasznie wycieczki do Lodzi.
RépondreSupprimer