2/27/2009



  18.01.09 godz.20:32



Tak, tak... czas najwyższy na profanację święta Trzech Króli (pozdrowienia dla p. Prezydenta Naszego Pięknego Miasta!) czyli na Fete de Roi. Niegdyś w cieście pomieszkiwał wszechwładny bób (nie mylić z bogiem), którego szczęśliwy znalazca stawał sie królem wieczoru (cokolwiek to znaczy)...
Teraz zeświedcczenie sięgnęło zenitu, zamiast bobu (feve) w cieście (galette) znalazła się rodzina Simpsonów. Szczęśliwy ten, kto przeżuwając swoje ciasto natknął się na Homera Simpsona! Niestety nie ja. Może następnym razem:|

Szampan+ciasto (+ rodzina...) = ... Fete de Roi.


Co do rodziny, to przybyła licznie w postaci ciotek, babć, kuzynów, którzy obcałowali sie jak należy i z perfekcyjnym akcentem pytali co robię i kiedy wracam do siebie (wiem, nie jestem miła, ale żeby zaraz mieli mnie eksmitować?).
Taak. czasem dobrze poczuć się jak w rodzinie. Co prawda nie swojej... ale jednak. potem tylko skonsumować kozi serek i sałatkę z cykorii, zasnąć i śnić o podróżach. Byle nie śnić po francusku, o boże broń! :)







Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire